czwartek, 14 lutego 2013

Sytuacja Karola, Marzenia...

Zdecydowanie już czas na podsumowanie sytuacji Karola. 
Wczoraj odpięto go już od wszystkich kabli, rurek, monitorów. Oczywiście pozostał jedynie wenflon..., a żyły Karol ma słabe i znaleźć odpowiednie miejsce na wkucie - równe jest z cudem. Jego ciało jest już wszędzie podziurkowane. Dobrą wiadomością jest to, że Karol bardzo ładnie patrzy, kontaktuje, chce wstawać - niestety odleżyna (ostatnio przez pielęgniarki nazwana poparzeniem...?) - go ciągle boli. Co jakiś czas jego mimika, gesty mówią wyraźnie, że coś jest nie tak... podobno związane jest to z padaczką... choć ja sądzę nieco inaczej. Każdy atak epilepsji był zawsze bardzo silny. Po każdym z nich spał bardzo mocno. Te ataki są inne... ma je zbadać neurolog. 

Karol leży na sali intensywnego nadzoru kardiologicznego. Przez przeszło tydzień umarły na niej, aż cztery osoby. Dwa razy bezpośrednio przy mnie, a dwa kolejne wtedy gdy z sali wychodziłem lub za chwilę miałem odwiedzić Karola. Opisywałem już jak to wszystko wygląda... Dziś jedynie dopiszę, że nie mogę zrozumieć sytuacji, że nie pomaga się osobie, która jest w bardzo ciężkim stanie... Gdy wiadomo, że dany pacjent umrze i do końca jest świadomy .. to dlaczego choć nie spróbować mu pomóc? Dlaczego nikt z "opieki medycznej" nie pomyśli, aby podać tlen kiedy ta osoba się dusi? Taka sytuacja miała miejsce wczoraj. 
Nie wiem, czy Karol rozumie co to znaczy, jak przychodzą panowie z łóżkiem z prętów, a później wywożą na nim jakiś ciężki worek... Myślę, że jest świadomy. 

Wczoraj odwiedziła nas dawna sąsiadka Karola z sali. Pani Jadwiga, która podczas II wojny światowej była w partyzantce - ps. "Jagódka". Przyprowadziła ze sobą swoją wnuczkę, która pokazała mi jak należy ćwiczyć z bratem, aby jego mięśnie zaczęły normalnie funkcjonować. Jak Karol był zdrowy, to na co dzień się ruszał, spał w pozycji półsiedzącej lub embrionalnej – leżenie na łóżku, na wznak jest dla niego czymś dziwnym ;) Po wizycie specjalistki (wnuczki „Jagódki”) wiemy już jak należy z Karolem ćwiczyć, by mógł jak najszybciej nabierać sił!

Dziś już nie przytoczę żadnej historii z życia naszej rodziny. Poruszę tylko jeden temat. Jutro (piątek, 15.02.) odbędzie się organizowany przez mój Wolontariat, Salon Poezji. Jest to już trzecia edycja tego wydarzenia, które jest wyjątkowe, bo poświęcone miłości. Podczas Salonu będziemy obchodzić trzecią rocznicę powstania Wolontariatu. Trzy lata temu, ze swoimi przyjaciółmi postanowiłem pomóc Eldzie z Haiti. Tak zaczęła się niezwykła przygoda, która pochłonęła mnie całkowicie… Jak tylko pojawi się w Internecie filmik podsumowujący nasze akcję, to go podrzucę. Ale chciałbym poruszyć inny temat… smutny temat...

Ciągle możemy zaobserwować, iż osoby z Zespołem Downa są wyśmiewane, nieakceptowane, mówi się, że należy je trzymać w specjalnych ośrodkach pod kluczem. Idąc do artystycznego liceum ALA w Częstochowie, postanowiłem – jeszcze przed powstaniem mojego Wolontariatu – zorganizować dla osób niepełnosprawnych, osób z Zespołem Downa - przestrzeń, podczas której będą mogli wymieniać się swoimi doświadczeniami, spostrzeżeniami z osobami pełnosprawnymi. Chodziło o zamazywaniem różnić, osób o różnej sprawności. Powiedziałem w szkole co leżało mi na sercu… i niedługo po tym ruszyły pierwsze zajęcia Teatru Integracyjnego ALA (Teatr dlatego, że moją miłością jest pracowanie w tej materii…, a teatroterapia świetnie nadaje się na warsztaty integracyjne, poznawcze, etc.). Teatr – tak samo jak Wolontariat – istnieje trzy lata. Przez całą moją edukację w szkole oraz podczas pierwszego semestru studiów, Teatr miał swoje sezony, edycje… Wczoraj dostałem informację, iż w tym roku nie dostaniemy dotacji od Urzędu Miasta, która była zawsze przeznaczana na budowę scenografii, projektowanie stoi, zatrudnienie profesjonalnych muzyków, plastyków, etc.
Teatr jest moim marzenie, powstał po to, aby budować wspaniałą atmosferę, aby stwarzać świetne warunki do wspólnego tworzenie w materii teatralnej. Teraz to moje… ale i również wszystkich uczestników zajęć – marzenie – jest odbierane, oddalane… Ale nie tak łatwo powstrzymać społeczników, do zmiany swoich planów! Jeżeli drodzy Państwo wiecie, jak można by pomóc temu projektowi, to proszę o kontakt. Teatr miał z nowym sezonem ruszyć od marca. Podczas zajęć pracuję z uczestnikami jako instruktor, zajmując się kwestią aktorską oraz ogarniając całość prób. Niedługo cały wpis poświęcę teatraoterapii pokazanej w praktyce...
Tymczasem pozdrawiam i zapraszam na jutrzejszy, piątkowy (15.02) Miłosny Salon Poezji!

Ps. Bardzo ale to bardzo dziękuję wszystkim dobrym aniołom! Szczególnie tym z Zakątka 21 :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz